Menu Szukaj Odwiedź mój sklep Zack Roman

Konwergencja na mecie

Konwergencja na mecie

Wpis powstał we współpracy z marką Orange. Podsumowanie akcji „12 Konwergentnych” i rozstrzygnięcie konkursu „Jak elegancko korzystać z telefonu komórkowego i usług konwergentnych?”

12 konwergentnych

Minęło trzy tygodnie akcji z Orange. Cieszę się, że po umiarkowanie przychylnym odbiorze pierwszego wpisu drugi przypadł do gustu nawet malkontentom. Film nagrany przez Krzysztofa Gonciarza z DozoMedia okazał się strzałem w dziesiątkę. Ze strony Orange ingerencja była minimalna w scenariusz filmu. Oczywiście treści komercyjnych nie mogliśmy uniknąć, ale trudno byłoby wtedy mówić o reklamie. Cała akcja straciłaby rację bytu.

Sądzę, że wszystkie dwanaście filmów jakie powstały w ramach akcji http://12konwergentnych.pl/ możemy uznać za bardzo dobry przykład współpracy na linii firma-bloger. Orange pozwolił nam zachować dużą swobodę i autonomię podczas realizacji nagrań. Staraliśmy się w nich pokazać siebie i swoją działalność w blogosferze. Dzięki temu efekt jest naturalny, a przekaz mało inwazyjny dla odbiorcy.

Przypominam jeszcze raz film z moim udziałem, z którego jestem naprawdę zadowolony:

[embedplusvideo height=”480″ width=”854″ editlink=”http://bit.ly/1i0utEz” standard=”http://www.youtube.com/v/s1NY0gDO2ew?fs=1&vq=hd720″ vars=”ytid=s1NY0gDO2ew&width=854&height=480&start=&stop=&rs=w&hd=1&autoplay=0&react=1&chapters=&notes=” id=”ep6253″ /]

Film spotkał się z bardzo przychylnym odbiorem wśród Czytelników. Wielu z Was prosiło o więcej! Być może będzie to początek nowej przygody. Najtrudniej będzie nagrać pierwszy odcinek, ale pilot już jest ;)

Test Orange Open

W ramach usług Orange Open korzystałem z telefonu komórkowego, stacjonarnego Internetu i mobilnego Internetu. Test wypadł bardzo dobrze. Usługa był pomocna i wygodna, a jej poszczególny elementy były ze sobą zbieżne. Specjalnie dedykowaną usługą dla mnie w ramach akcji 12 konwergentnych były Funspoty Orange. Jest to sieć punktów dostępu do domowego Internetu poza domem. Funspoty mają racje bytu, o ile korzystamy często z laptopa na mieście, a w komórce mamy żółwie łącze i limit transferu danych.

Wyniki konkursu

 Zainteresowanie czytelników konkursem przeszło moje najśmielsze  oczekiwania. Pytanie konkursowe brzmiało: „Jak elegancko korzystać z telefonu komórkowego i usług konwergentnych?”

Otrzymałem prawie 70 odpowiedzi, większość bardzo ciekawych i kreatywnych. Stanąłem przed trudną decyzją. Zdecydowałem się wyróżnić Mateusza Rodowicza, który wygrał roczny pakiet usług Orange Open oraz telefon komórkowy Sony Xperia Z1 Compact.

Mateusz stworzył unikalną odpowiedź w formie opowiadania dziejącego się na ulicach warszawskiej Pragi (szemranej dzielnicy). Bogate opisy, wartka akcja, zaskakujące zwroty, nieoczywista puenta – to charakteryzowało literacką odpowiedź Rodowicza. Jego opowiadanie ma oczywiście walory edukacyjne i uczy w niebanalny sposób jak korzystać elegancko z telefonu komórkowego i usług konwergentnych.

Gratuluję zwycięzcy i mam nadzieję, że pozostali uczestnicy konkursu zgodzą się z moim wyborem.

Opowiadanie laureata konkursu chciałbym w całości przytoczyć tutaj:

„26.05.2014

Burza, która późnym popołudniem rozpętała się nad Warszawą, przyniosła długo wyczekiwane ochłodzenie.

Zaczęło się niewinnie. Najpierw zbawienny żywioł powoli poprzykrywał niebo czarną zasłoną gęstych obłoków. Nieczęste, basowe pomruki wypełniały uszy mieszkańców i choć gorące oraz ciężkie od wilgoci powietrze zwiastowało nadejście nawałnicy nikt nie spodziewał się, że przyjdzie tak szybko.

Jednak w końcu odgłos gromów przerodził się w ryk a potężny wiatr sprawił, że nawet najmocniejsze drzewa pokłoniły się na tle rozświetlonego błyskami horyzontu. Rozszalały żywioł, nie potrafiąc znaleźć innego źródła dla swej niepohamowanej energii, lunął na ziemię miliardem ciężkich kropel.

Marcel najgorszą niepogodę przeczekał w kawiarni. W porę znalazł schronienie i dzięki temu uniknął przemoczenia swojego pięknego, szytego na miarę garnituru. Kiedy burza ucichła, wbrew najszczerszym pragnieniom, opuścił gościnne progi i wyruszył na długi spacer. Miał do załatwienia ważną sprawę.

Znajdował się w okrytej złą sławą okolicy. Nie był człowiekiem nazbyt strachliwym, ale jako stereotypowy mieszkaniec ścisłego centrum niechętnie zapuszczał się w zapomniane rejony stolicy. Kierowany plotkami i zasłyszanymi półprawdami lękliwie rozglądał się dookoła, a telefonu, którego używał jako mapy, starał się nie trzymać na widoku.

Błądził pomiędzy starymi kamienicami, ostrożnie omijając połyskujące benzyną kałuże. Słońce nieśmiało wyglądające zza chmur bezskutecznie próbowało dodać mu otuchy.

– Szefunciu, sprawa jest…

Lęk wykręcił żołądek Marcela i powoli, niczym lodowaty ślimak, zaczął pełznąć w górę pleców. Mężczyzna pospiesznie wrzucił telefon do kieszeni i rozejrzał się dookoła. Jak się okazało zaczepił go staruszek stojący w bramie. Wyglądał niegroźnie, lecz Marcela ani trochę to nie uspokoiło.

– Nie mam drobnych… – mruknął uśmiechając się przepraszająco.

– Szefunciu… – Głos staruszka był miękki i miły – nie o forsę chodzi. Krótką sprawę mam…

– Hm? – Zainteresował się wymownie spoglądając na zegarek.

– Zapraszam – kiwnął głową w stronę podwórka – porozmawiamy. Jak elegant z elegantem.

Marcel nie miał wyboru. Co prawda przez chwilę wahał się, wciąż rozważając różne możliwości ucieczki, lecz niemal od razu za jego plecami rozległy się głośne kroki. Usłyszał chrząknięcie a kiedy ukradkiem spojrzał przez ramię spostrzegł dwóch rosłych i wyjątkowo ponurych młodzieńców zagradzających mu drogę powrotną. Nim zdążył krzyknąć popchnęli go w ciemną i nieprzyjemnie wilgotną bramę.”

Nagle wszystko rozbłysło. Marcel mocno zmrużył oczy i przez dłuższą chwilę bał się je otworzyć. Czuł, że światło przedziera się przez najmniejszą szczelinę powiek i niczym roztopione złoto boleśnie wpływa do mózgu. Po wzięciu kilku głębszych oddechów zebrał się na odwagę i powoli zorientował w sytuacji.

Ulica, kamienica i brama zniknęły. Nie wiedzieć czemu stał przed swoja ulubioną restauracją. Przez szybę widział radosnych gości, kelnerów krzątających się pomiędzy stolikami, gdzieś w oddali mignął mu nawet biały strój kucharza. Staruszek był tuż obok. Patrzył na Marcela z miną psotnego dziecka, dumnego ze spłatanego figla.

– Poznajesz? – spytał wskazując głową szyld.

Marcel nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. Nie umiał nawet się poruszyć. Skamieniały ze strachu i zdezorientowania zdołał jedynie patrzeć. Czy tak właśnie czują się ludzie, którzy dopiero co zrozumieli, że wariują?

Kiedy jednak wytężył wzrok przy jednym ze stolików zobaczył… siebie samego. Jeżeli jego mózg do tej pory pracował na najwyższych obrotach to teraz przekroczył zalecane przez producenta obciążenie i zaczął się przegrzewać. Czy to czeka każdego po śmierci? Wycieczka własnymi śladami?

– Tak, kochaniutki, siedzisz w środku – wtrącił niecierpliwie staruszek – nie wybałuszaj oczu w niczym to nie pomaga a wyglądasz śmiesznie. Tu miałeś ostatnią randkę, nie? Jak jej było? Alicja? Też tam jest, przypatrz się dobrze.

– Piękny widok – kontynuował po dłuższej pauzie – ale niestety psujesz go, szefunciu. Wiesz dlaczego? – przerwał na próżno oczekując odpowiedzi – oj trudno przyznać się do błędu, oj trudno… Pomogę. Romantyczna kolacja, urocze miejsce, nieprzyzwoicie wysokie ceny w menu a ty co? Rozsiadłeś się jak król, położyłeś telefon na stole i ciągle się nim bawisz. Facebook, poczta, smsy, wiadomości ze świata, a dziewczyna już dawno przestala zabiegać o twoją uwagę. Serio muszę tłumaczyć jak to powinno wyglądać?

– Mógłbym schować telefon? – odgadł niepewnie.

– Wyłączyć. Szefunciu, kulturalne zachowanie czasem wymaga radykalnych rozwiązań! Wszystkie ważne sprawy mogą poczekać a te najważniejsze… cóż, w ostateczności nic by się nie stało jakbyś uprzedził szanowną paniusię, że ktoś może chcieć się z tobą pilnie skontaktować. Ale nawet wtedy telefon chowasz w kieszeń a sam w razie potrzeby przepraszasz ślicznie i oddalasz się żeby pogadać. Szacunek, panie elegancie, szacunek. I korzystanie z towarzystwa miłych ludzi. Elektronika starzeje się co rok, zmieniasz ją pewno co dwa lata a taka dziewczynka – dodał uśmiechając się tajemniczo – trafia się raz na sto lat.

Staruszek miał rację. Marcel wiedział o tym bardzo dobrze, lecz zanim zdążył zaczerwienić się ze wstydu znajomy blask, tym razem narastający nieco wolniej, zmusił go do zamknięcia oczu.

Nie stawiał oporu. Bez słowa sprzeciwu dał się utulić jasnym, ciepłym promieniom.

***

Tym razem ocknął się w tramwaju. Przez krótką chwilę miał nadzieję, że wszystko co go dziś spotkało było jedynie snem. Przecież równie dobrze mógł zdrzemnąć się w drodze do pracy a zmęczony upałem i przewlekłym niedoborem snu mózg zwyczajnie wygenerował koszmary.

Znajomy głos szybko i brutalnie pozbawił go złudzeń.

– Drugi koniec wagonu, patrz!

Marcel znów zobaczył siebie samego. Tym razem stał, podziwiając monotonny krajobraz sunący za oknem na podobieństwo nudnego, puszczonego w zwolnionym tempie filmu. Pasażerowie również wyglądali nieciekawie. Ich zmęczone, ponure miny, wciąż przymykające się oczy i wyjątkowo skore do ziewania usta błagały o odrobinę odpoczynku.

Z letargu wyrwał ich głośny, niespodziewany dźwięk. Obserwowany Marcel sięgnął do kieszeni.

– Szefunciu, nie mają z tobą ludzie łatwego życia… – zauważył staruszek – Nie było bardziej irytującego dzwonka na składzie? Na szczęście nie jest to nowy hit lata ale i tak dałeś plamę.

Marcel miał ochotę zapaść się pod ziemię. Do tej uważał się za dżentelmena, lecz jak się okazało byle nieznajomy był w stanie wytknąć mu aż tyle nieeleganckich zachowań. Myślał nawet o jakimś usprawiedliwieniu, formie obrony, którą wystosuje wobec stawianych mu zarzutów, lecz staruszek uprzedził jego zamiary.

– Co robisz? – spytał retorycznie – Odbierasz! Trochę tu głośno więc próbujesz zagłuszyć tramwaj krzykiem – pokiwał pobłażliwie głową – Może stary jestem i się czepiam, ale krew mnie zalewa jak coś takiego widzę. Ludzie najwyraźniej przywykli, nikt nie reaguje ale prawdziwy elegant nigdy nie powinien zakłócać innym podróży. No i przede wszystkim żadnego uzewnętrzniania się, to nie talk-show. Jak ktoś nam w domu zamontuje podsłuch to robimy wielką aferę, ale jak wszyscy w tramwaju słyszą o czym rozmawiamy – nie ma problemu. A przecież wystarczy krótkie: Sorry, nie mogę gadać, oddzwonię później. I git, po co się męczyć? Gość po drugiej stronie słuchawki zrozumie, ludzie będą szczęśliwi, nawet wróble zaczną radośniej ćwierkać. Elegant dba o to, żeby inni czuli się dobrze w jego towarzystwie.

Marcel pokiwał skwapliwie głową. Gwar ludzi zmieszany ze zgrzytem stalowego pojazdu działał na niego hipnotyzująco. Powoli, małymi kroczkami odpłynął na głębokie morze nieświadomości a wlewające się oknami światło, niespiesznie wypełniło wagon czystą bielą.

***

Wylądował w miękkim, ale mimo to bardzo niewygodnym fotelu. Jeżeli poprzednio staruszek oprowadził go po czyśćcu to teraz trafili do najprawdziwszego piekła.

Znajdowali się w przychodni. Kolejka pacjentów, jak to zwykle bywa, zdawała się nie mieć końca a na samo wspomnienie godzin spędzonych w podobnych warunkach Marcela ogarnęło zniecierpliwienie i zmęczenie.

Staruszek natomiast czuł się tu jak ryba w wodzie. Obdarzał wszystkich szerokim uśmiechem a kiedy w końcu napotkał spojrzenie Marcela wskazał palcem przeciwległy koniec korytarza.

– Co widzisz? – spytał.

– Widzę siebie – odparł bez cienia zdziwienia – czekam w kolejce i bawię się telefonem.

– I coś jest nie tak? Skoro pytam to jasne, że jest – prychnął – Spójrz na swój telefon. Ja nie wątpię, masz dużo forsy. To widać. Miarowy garnitur uszyty z pięknej tkaniny, buty od dobrego szewca, drogi, prawie nie kiczowaty zegarek. Szefunciu, wcale nie potrzebujesz złotego, wysadzanego kamykami etui i najdroższego modelu telefonu. Elegancja to prostota. Czysto, klasycznie i schludnie. Telefon musi pasować do ubioru i okazji a to świecące się jak choinka cudo można co najwyżej w cyrku pokazywać. Może być drogi, nie interesuje mnie cena, ale błagam, niech nie razi w oczy. Jasne?

– Jasne

– A po drugie: widzę, że grasz. Powiesz – rozrywka jak każda; a ja przytaknę. Ale macie teraz w tych śmiesznych pudełeczkach Internet, czemu tego nie wykorzystać? Szefunciu, czas czas znaleźć hobby! To dobry sposób na spędzanie wolnego czasu. Elegant powinien mieć zainteresowania a dostęp do sieci pozwala mu je rozwijać. Jeżeli nie wiesz od czego zacząć kup kilka elektrycznych książek i zacznij czytać. Może ekran to nie to samo co papier, ale tekst jest wyraźny i wszystko ślicznie działa. Nawet ja się przyzwyczaiłem. Poszerz horyzonty, zdobądź wiedzę, zabłyśnij w każdej dyskusji. Dżentelmen ma dążyć do samodoskonalenia, co nie?

Marcel uznał, że nie musi potwierdzać, ale i tak kiwnął głową.

– Dobry chłopak. A teraz zamknij oczy i odpręż się. Nie będzie bolało.

Drzwi gabinetu otworzyły się powoli, lecz zamiast lekarza zapraszającego kolejnego pacjenta pojawiła się w nich kula pulsującej, perłowej jasności.

Marcel był przygotowany na to co nastąpi. Skrzypienie zawiasów i znajome ciepło powitał z ulgą.

***

Znowu stali w bramie. Lato przywitało ich mokrym uściskiem gorącego powietrza. Marcel z lubością oparł się o chłodny, popękany mur. Kręciło mu się w głowie a w uszach czuł nieprzyjemne pulsowanie. Po wszystkim co widział dotyk starych cegieł wydał mu się wyjątkowo kojący.

Staruszek uśmiechał się szelmowsko. W zębach trzymał samodzielnie skręconego papierosa.

– Jakieś pytania, szefunciu? – spytał przeszukując kieszenie w poszukiwaniu zapalniczki

– Dlaczego? – wykrztusił wciąż nie potrafiąc pozbierać myśli.

– Szefunciu, jestem dobrym duszkiem – wycedził uśmiechając się kpiąco – A tak zupełnie serio: to moja ulica, moje miasto, mój dom. A tam gdzie ja mieszkam kultura musi być.

Słońce powoli chylące się ku zachodowi zaczęło ranić oczy przechodniów swym pomarańczowym, dojrzałym blaskiem. Marcel, wpatrzony w migotliwe refleksy tonące w pobliskiej kałuży, dość długo myślał nad następnym krokiem.

Kieszeń, w której trzymał telefon zaczęła mu dziwnie ciążyć.”

Jeśli czytasz mojego bloga, odwiedź także mój sklep

Przejdź na zackroman.com
Zamknij

Zapisz się do mojego newslettera

Zamknij