Menu Szukaj Odwiedź mój sklep Zack Roman

Leopold Tyrmand – komandos mody

Leopold Tyrmand – komandos mody

Zupełnie nie pasował do PRL-u. Fascynował inteligencją, światowym sposobem bycia oraz ubiorem, który nawet dziś byłby żywo komentowany.

W naszym cyklu o ikonach stylu nie mogło zabraknąć artykułu o Leopoldzie Tyrmandzie. Należał do tych mężczyzn, których ubiór był w Polsce komentowany najczęściej. W związku z 100. rocznicą urodzin przybywa tekstów na jego temat. Mam nadzieję, że to zainteresowanie nieprędko osłabnie, bo Tyrmand to postać naprawdę nietuzinkowa.

Autor powieści, felietonów i scenariuszy, popularyzator jazzu, miłośnik sportu, arbiter elegancji, obserwator polityki… Trudno wszystko zawrzeć w jednym zdaniu, zwłaszcza, że na temat Tyrmanda nie brak opinii zupełnie sprzecznych.

Tyr1 Archiwum Emigracji
Z Archiwum Emigracji

Jedni uważali go za znakomitość, dla innych był śmiesznie przebranym, zakompleksionym Żydem – wypominano mu to często, podobnie jak podśmiewano się z nikczemnego wzrostu. Na domiar złego miał wadę wymowy (grasejował). Jego skłonność do sarkazmu irytowała wiele osób, ale myślę, że ci sami ludzie zazdrościli Tyrmandowi dowcipu. Jeżeli złośliwości wypowiadane w towarzystwie dorównywały tym, które zawarł w Dzienniku 1954, to musiał siać popłoch na imprezach.

Tyrmand swój intelekt poświęcał nieraz sprawom uznawanym za błahe, dlatego bywał lekceważony. Polacy przyzwyczaili się przecież, że prawdziwy pisarz tworzy szacowne powieści, a w wolnych chwilach angażuje się w sprawy doniosłe. Najlepiej, by lekceważył ubiór, demonstrując abnegację. Tyrmand zupełnie do tego obrazu nie pasuje.

Pomimo nieustannych problemów z aprowizacją, udawało mu się wyróżniać wyglądem. Wynikało to z zamiłowania do stylu anglosaskiego, z umiejętności docenienia piękna dobrej mody (zarówno męskiej, jak damskiej). Zarazem stanowiło antykomunistyczną deklarację, sprzeciw wobec bylejakości wymuszanej estetyką socrealistyczną. Każda część garderoby mogła wtedy nabrać politycznego znaczenia: „skarpetki w kolorowe paski są wśród młodzieży manifestem i uniformem. O takie skarpetki toczą się heroiczne boje z komunistyczną szkołą, z komunistycznymi organizacjami młodzieżowymi, z systemem.” – tak pisał w Dzienniku.

bazar różyckiego
Bazar Różyckiego, lata 50. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Na ciuchy (między innymi po skarpetki) chodzili nie tylko osiemnastoletni wywrotowcy: „Na praskim placyku pokrytym kolorowymi szmatami tłoczą się żony komunistycznych dygnitarzy, słynni architekci na usługach rządu, poeci opiewający jeszcze wczoraj Stalina i muzycy wymieniający tysiące złotych z nagród za rewolucyjne kantaty na parę blue jeans wprost od Macy’s z Nowego Jorku. Rzecz jasna, że »ciuchy« są źle widziane i mogą stanowić ruinę kariery, toteż do pracy chodzi się w zetempowskiej koszuli i w waciaku, a dopiero wieczorem, w »Kameralnej« welwetowa marynarka i krawat swing.”

jitterdancing
Niemiecka młodzież tańczy swing

Sam Tyrmand nie próbował odgrywać normalnie odzianego obywatela. W rozmowie z Mariuszem Urbankiem (zawartej w świetnej książce Zły Tyrmand) plastyk Eryk Lipiński wspomina: „bywało tak, że na siedmiu mężczyzn siedzących przy stole sześciu miało na sobie garnitury z tego samego szarego materiału. Jedynego, jaki akurat był w sklepach”. A ten siódmy to Tyrmand, który ubierał się na Pradze albo prosił znajomych o przywiezienie czegoś zza granicy. No i oczywiście namawiał krawców, by koszule z Powszechnych Domów Towarowych, w fasonach produkowanych w setkach tysięcy egzemplarzy, przerabiali na dandysowską modłę.

Nie każdy krawiec był w stanie zrozumieć zachcianki Tyrmanda. Do jego z ulubionych należał Czesław Bitkowski, po wojnie pracujący na Złotej w Warszawie. Tyrmand w Dzienniku nakreślił ciekawy portret:

Bitkowski
Krawiec Czesław Bitkowski na stanowisku pracy, lata 50. Narodowe Archiwum Cyfrowe

„Na ogół krawcy, gdy im coś zlecić, reagują pod każdą szerokością geograficzną identycznie »Co się pan martwi? – oświadczają. – Już ja panu zrobię, pan będzie zadowolony«… Po czym otrzymuje się gotowe dzieło i na ogół wszystko jest zupełnie nie tak, jak się chciało i jak trzeba. Inaczej Bitkowski. Gdybym powiedział: »Panie Bitkowski kochany, zrobi mi pan spodnie z tej boskiej szarej gabardyny, tylko na lewym kolanie nie zapomni pan wstawić różowej łaty« – odpowiedziałby bez wahania i zdziwienia: »Jasne, panie Tyrmand…« I zimno wyciąłby dziurę w samym środku nogawki, po czym wszył jaką bądź różową szmatę, co dla normalnego krawca równałoby się morderstwu własnego dziecka.”

Tyrmand z estymą wspomina też starszego krawca, specjalizującego się w koszulach, pana Dyszkiewicza, który szył dla polskich dyplomatów i dandysów zarówno przed, jak po wojnie. „Dziś nazwiska są mniej więcej te same, zmianie uległy praktyki elegancji. Wtedy przynoszono lub zakupywano w jego sklepie świeżutkie jedwabie i popeliny. Dziś przynosi się mocno znoszone, sprane koszule do przeróbki, do przenicowania wystrzępionych kołnierzyków i innych wstydliwych poprawek.” Pan Dyszkiewicz za symboliczną opłatą odcinał materiał z dołu koszul, żeby dosztukować z tego nowe kołnierzyki. Te i inne kombinacje sprawiły, że dziennikarz sportowy Jerzy Suszko nazwał Tyrmanda „komandosem Diora, zrzuconym na tyły przeciwnika”.

bikiniarze
Kadry z filmu „Operator was podpatrzył”

Ale jak właściwie ubierał się Tyrmand? Wiązano go z subkulturą bikiniarzy, choć on sam odrzucał tę etykietkę. Na żadnym z zachowanych zdjęć Tyrmand nie wygląda tak groteskowo jak chłopcy uchwyceni przez twórców kroniki filmowej Operator was podpatrzył. Wiadomo jednak, że na przełomie lat 40. i 50. nosił włosy zaczesane do tyłu, marynarki mocno wypełnione w ramionach, przykrótkie spodnie i oczywiście kolorowe skarpetki. Grał jednak w zupełnie innej lidze niż bikiniarze.

W archiwach można też znaleźć zdjęcia zrobione tuż po wojnie, gdy Tyrmand robił karierę jako reporter (pracował wtedy dla „Przekroju”, najbardziej kosmopolitycznego czasopisma w Polsce). Nosi na nich krawaty w paisley albo pasiaste knity, koszule z długimi wyłogami (charakterystyczne dla lat 40.) i jasnoszare marynarki o szerokich klapach, wykonane z szorstkiej wełny. Niczym się nie różni od eleganckich Anglików z tamtej epoki.

Jak w rozmowie z Urbankiem zauważyła Józefa Hennelowa (razem z Tyrmandem pracowała w „Tygodniku Powszechnym”), w latach 50. zdarzało mu się wyglądać jak negatyw przeciętnego mężczyzny. Kiedy wszyscy nosili białe koszule do ciemnych marynarek, Tyrmand przychodził w czarnej koszuli i jasnej marynarce. Ale zazwyczaj nosił się bardziej klasycznie, co nie znaczy: nudno. Jego garderoba była dość zróżnicowana – od ciemnych garniturów z cienkiej wełny po jasne i ciężkie. Nie stronił też od dwurzędówek. Nie zauważyłem jednak, by nosił poszetkę.

Gustaw Holoubek i Leopold Tyrmand
Gustaw Holoubek i Leopold Tyrmand w filmie Janusza Morgensterna „Jutro premiera”

W 1965 roku Tyrmand wyjechał z Polski. Był już wtedy poczytnym pisarzem, autorem eseistycznej książki U brzegów jazzu, scenariusza filmu Naprawdę wczoraj (w roli głównej Andrzej Łapicki), a przede wszystkim – sensacyjnej powieści Zły. Ta kultowa książka osiągała astronomiczne ceny na rynku wtórnym, również w wydaniach domowych, to znaczy przepisana na maszynie, poza oficjalnym obiegiem. Na emigracji Tyrmand nie odnosił podobnych sukcesów, choć trzeba podkreślić, że z czasem wywalczył sobie stałe grono czytelników wśród konserwatystów w USA (tam właśnie osiadł, w Rockford w stanie Illinois).

Tak, wśród konserwatystów, bo ten sam Tyrmand, który w Polsce był liberałem i miłośnikiem dekadenckiej kultury Zachodu, w Stanach Zjednoczonych zajął pozycję odmienną – ostro krytykował przemiany społeczne i polityczne. Twierdził wręcz, że musi obronić degenerującą się Amerykę przed nią samą (więcej na ten temat w książce Katarzyny Kwiatkowskiej i Macieja Gawęckiego pod tytułem Tyrmand i Ameryka).

Tyrmand archiwum rodzinne
Z archiwum rodzinnego Tyrmandów

Paradoksalnie styl Tyrmanda stał się wtedy bardziej każualowy. Na wielu fotografiach widujemy go bez krawata, w skromnym fularze do ciemnej koszuli i marynarki albo po prostu w longsleeve’ie. Uwagę zwraca też zamszowa kurtka – ówczesny krzyk mody. Tyrmand w tym okresie wcale nie trzymał się elegancji w najbardziej klasycznym wydaniu, choć właśnie ona pasowałaby do konserwatywnego wizerunku. To błahostka, ale pokazuje, jak skomplikowaną był postacią.

Na zakończenie warto podkreślić rzecz zadziwiającą z dzisiejszej perspektywy. Tyrmand należał w powojennej Polsce do nielicznych, którzy uważali, że sport, motoryzacja czy moda to tematy dla ambitnego publicysty. Gdyby przyszedł na świat parę dekad później, byłby gwiazdą telewizji i magazynów lifestyle’owych. Dziś pozostaje sięgnąć po jego teksty i szukać inspiracji. W tym celu można przewertować archiwum „Przekroju”. Polecam jednak zacząć od Dziennika.

Zobacz też:

Bohdan Tomaszewski mistrz zestawu klubowego 

Andrzej Łapicki – siła prostoty

Jeśli czytasz mojego bloga, odwiedź także mój sklep

Przejdź na zackroman.com
Zamknij

Zapisz się do mojego newslettera

Zamknij