Gdzie te dansingi?
Z obserwacji warszawskich klubów wynika, że pozostały nam tylko grupowe zabawy na parkiecie w kółeczkach wzajemnej adoracji, z piwem w dłoni do muzyki łup bęc bęc. Czy to może dlatego, że mężczyźni zupełnie zatracili umiejętność prowadzenia i tańca w parze?