Do dziś kształtuje naszą modę, choć nie wszyscy o tym wiedzą. Styl Ivy League, pełen swobody i pewności siebie, uosabia amerykańskie ideały. Co go charakteryzuje?
Blezer, koszula button-down, chinosy i loafersy – taki look chyba najlepiej streszcza styl Ivy League. Ten nurt w modzie wywodzi się z kampusów uczelni Wschodniego Wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Gdzieś na początku XX wieku z połączenia klasycznej elegancji z odzieżą sportową powstała tam szczególna forma smart casualu.
Paradoksalnie elity wschodnich stanów stworzyły styl pełen luzu i niezwykle uniwersalny. Klasyczne zestawy równie naturalnie wyglądają na uczelni, jak i w barze, a także w biurze, na trybunach sportowych, w teatrze czy na spacerze za miastem. Styl Ivy League może być inspiracją dla wszystkich, którzy lubią klasykę, ale nie chcą nosić się zbyt formalnie. Myślę, że takich mężczyzn z roku na rok przybywa.
W tym artykule opowiem o źródłach, z których czerpie amerykański styl uniwersytecki i o tym, jak wpływa na męski wizerunek. Poświęcę też uwagę kluczowym elementom garderoby Ivy League, podpowiadając, jak je łączyć. Ruszamy!
Liga Bluszczowa
Stare uniwersytety z północno-wschodniej części Stanów Zjednoczonych są dumą tego kraju. Pod wieloma względami wyznaczają światowe standardy (konkurując z angielskimi uczelniami z Oxfordu i Cambridge). Dużą rolę odgrywa tam duch rywalizacji, również tej sportowej. I to właśnie do niej nawiązuje nazwa Ivy League, czyli Liga Bluszczowa.
W roku 1876 rozpoczęły się regularne rozgrywki futbolowe czterech uczelni (Harvard, Yale, Princeton i Columbia). Zdaniem niektórych nazwa nowopowstałej Ligi wzięła się po prostu od rzymskiej czwórki – IV. Inni twierdzą, że pochodzi ona od bluszczu, pokrywającego uniwersyteckie budynki. Niezależnie od tego, która etymologia jest prawdziwa, styl Ivy League rozprzestrzenił się także na inne kampusy, zmieniając sposób myślenia o męskim wizerunku.
Ideał Nowego Świata
Amerykańska moda uniwersytecka nawiązuje do brytyjskiej – zarówno tej biznesowej, jak i tej przeznaczonej do uprawiania sportu czy wypoczynku za miastem. Dla elit Wschodniego Wybrzeża Wyspy były ważnym punktem odniesienia w sprawach kultury i stylu życia. Można jednak stwierdzić, ryzykując pewne uproszczenie, że Jankesów cechowała większa otwartość na zmiany w tradycji ubioru, zwłaszcza podyktowane komfortem.
O ile klasyczny garnitur angielski jeszcze w połowie XX wieku był ciężki jak zbroja i wytaliowany jak czerwony mundur gwardzisty… o tyle Amerykanie hołdowali innym wzorcom. Charakterystyczny dla stylu Ivy jest sack suit, czyli garnitur z miękką konstrukcją i większa ilością luzu. Mężczyzna nie prezentuje się w nim tak smukło jak w klasycznym fasonie londyńskim, ale za to ma dużą swobodę ruchu. I to ona bardziej się liczyła dla amerykańskiej młodzieży.
No właśnie, bo styl Ivy ma w sobie młodzieńczą fantazję. Jego pionierami na początku XX wieku byli dwudziestolatkowie, którzy elegancję wynieśli z domów, ale śmiało wprowadzali do niej własne pomysły. Owszem, wiązali pod szyją krawat, natomiast był to raczej dziergany knit niż formalny klasyk z połyskliwego jedwabiu. Krochmalone kołnierzyki zastępowali button-downem, a oksfordy – mokasynami. W ten sposób, nie lekceważąc tradycji, luzowali jej rygory. Odróżniali się tym samym nie tylko od brytyjskiej arystokracji, ale też od amerykańskich biznesmenów.
Już w okresie międzywojennym wykrystalizowały się główne elementy stylu Ivy. Ale ten nurt mody stał się najbardziej wpływowy po II wojnie światowej, odpowiadając na ducha epoki. Wtedy już nie ograniczał się ani do środowisk uniwersyteckich, ani nawet do Wschodniego Wybrzeża.
W latach 40., 50. i 60. coraz więcej osób z niższych warstw społecznych, które dzięki talentowi osiągnęły awans, chciało prezentować się szykownie (jak jazzmani Chet Baker i John Coltrane). Z drugiej strony członkowie warstw wyższych starali się tworzyć możliwie przystępny wizerunek, rezygnując z podkreślania swojego statusu (jak chociażby rodzina Kennedych). Zresztą wszyscy dobrze się czuli w miękkich marynarkach, polówkach i koszulach button-down od marek pokroju Arrow, Brooks Brothers i J.Press (które nie tworzyły glamourowej aury, za to były znane z dość rozsądnego stosunku jakości do ceny).
Moda uniwersytecka stała się zatem stylem ogólnoamerykańskim. Utrwaliły ją kultowe filmy z Dustinem Hoffmanem, Steve’em McQueenem i Paulem Newmanem (swoją drogą, tylko ten ostatni miał za sobą elitarną edukację, w Yale Drama School). Kino nadal zresztą odnajduje urok w stylu Ivy – z nowszych produkcji warto przywołać takie tytuły jak Utalentowany pan Ripley czy Mad Men.
Chociaż styl Ivy stworzyły elity, to kojarzył się z równością i postępem. Do tego stopnia, że czerpali z niego również afroamerykańscy liderzy, jak Martin Luther King czy Malcolm X. Z czasem wiele atrybutów Ligi Bluszczowej zakorzeniło się poza Stanami Zjednoczonymi: w Japonii, Francji, a zwłaszcza w Wielkiej Brytanii i Kanadzie – tu najlepszymi przykładami są David Beckham i Justin Trudeau. A skoro mowa o politykach, to styl Ivy jest stale obecny w Waszyngtonie – do jego zwolenników należy bez wątpienia Joe Biden.
Styl Ivy League w trzech odsłonach
W nurcie Ivy mieszczą się nie tylko ubrania sportowe czy smart casualowe, ale i te, które można zaklasyfikować jako biznesowe. Czas więc omówić różne odmiany stylu Ligi Bluszczowej. Zacznijmy od najbardziej formalnej, niekiedy nazywanej trad style, która wyróżnia się stonowaną paletą barw.
Absolutnym klasykiem tego nurtu jest zestaw klubowy, z granatowym blezerem i prostymi, szarymi spodniami z mankietem. W wielu sytuacjach (poza najbardziej oficjalnymi) zastępuje biznesowy garnitur. Dziś zarówno w Kongresie, jak i na Wall Street można zobaczyć mężczyzn, którzy zestaw klubowy uzupełniają koszulą button-down (nierzadko w prążek) i krawatem regimental. W ten sposób nawiązują do studenckich drużyn i stowarzyszeń, wykorzystujących blezery i dodatki w określonych barwach jako symbol przynależności.
Aby zdeformalizować zestaw klubowy, wystarczy klasyczne buty wiązane zastąpić wsuwanymi – penny loafers. A zamiast szarych spodni z flaneli można włożyć bawełniane chinosy. Płaszczem, który perfekcyjnie uzupełnia taki look, jest bez wątpienia trencz.
Mniej formalne, smart casualowe ubrania tworzą nurt, który najmocniej kojarzymy z Ligą Bluszczową. Nie ma osobnej nazwy, więc z przymrużeniem oka możemy go nazwać Ivy właściwym. Podstawową alternatywę dla granatowej marynarki stanowią tu tweedy, często w kraty i jodełki. Taka marynarka może mieć nakładane kieszenie i zamszowe łaty na łokciach. Razem z brogsami i muchą, na przykład wełnianą, tworzy profesorski wizerunek. Ale już w zestawie z minimalistycznym golfem i butami do kostek posłużyła McQueenowi do kreacji twardego detektywa w filmie Bullitt. Tego rodzaju zestawy efektownie uzupełniają wyraziste okulary typu clubmaster lub aviator oraz płaszcz polo.
Najbardziej ekstrawagancką odsłoną stylu uniwersyteckiego jest preppy. Nazwa wzięła się od prep schools, szczególnej grupy szkół średnich, które przygotowują do studiów. Oczywiście styl preppy nie jest wyłączną domeną nastolatków, ale niewątpliwie ma młodzieżowy charakter. Stale nawiązują do niego takie marki jak Gant, Polo Ralph Lauren, Tommy Hilfiger czy Lacoste.
Jakie są atrybuty tego nurtu? Jeśli chodzi o marynarki, to przede wszystkim sportowe blezery z kolorowymi elementami, haftami i naszywkami. Najodważniejsi noszą marynarki, koszule i szorty z madrasu, czyli patchworkowej tkaniny w tęczowych barwach. Spokojniejszą, choć również ekstrawagancką alternatywę stanowi kora, czyli bawełna o specyficznej fakturze.
Ważnymi elementami stylu preppy są też kardigany, swetry krykietowe czy bezrękawniki w romby. Koszulę nierzadko zastępuje się polówką, popoverem, koszulką rugby czy po prostu obcisłym t-shirtem, na który można narzucić bluzę baseballową. Mile widziane są chinosy w jaskrawych kolorach, jak również zwykłe jeansy. Wśród akcesoriów wyróżniają się plecione paski. Niewątpliwie podstawą stylu preppy są mokasyny żeglarskie, czyli boat shoes, choć dziś często zastępuje się je trampkami albo sneakersami.
Każdy z nurtów Ivy ma własną specyfikę. Diabeł tkwi w szczegółach krojów, wzorów i kolorów. Pasjonatom polecam książkę Ivy Style: Radical Conformist wydaną przez Yale – zawiera świetne eseje i unikatowe zdjęcia. Trudno ją dostać w księgarniach, ale czasem pojawia się na aukcjach. Na uwagę zasługuje też książka Preppy: Cultivating The Ivy Style.
Podsumowanie
W stylu Ligi Bluszczowej zderzają się z sobą różne wartości: elitaryzm i demokratyzm, efektowność i praktycyzm, dążenie do swobody i szacunek do tradycji. Właśnie ta wieloznaczność sprawia, że styl Ivy wciąż żyje i jest tak inspirujący. Można nawet zaryzykować tezę, że to największy wkład Amerykanów w męską elegancję. Najwyższa pora, by świadomie z niego korzystać, również nad Wisłą.
Sprawdź kolekcję
Przeczytaj więcej
Amerykański garnitur. Wady i zalety
Sportowy krawat knit. Najbardziej oryginalny ze wszystkich
Blezer – klucz do swobodnej elegancji
Marynarka tweedowa męska. Dlaczego warto mieć co najmniej jedną?
Oxford cloth button down – najbardziej uniwersalna koszula?
Szare spodnie flanelowe. Najważniejsza para w Twojej szafie
Chinosy. Spodnie, które chcesz nosić w kółko
Bawełna seersucker i Pitti Uomo
Klasyczny trencz męski. Casablanca